close



 
Psychodeliczna Praga


Kiedyś nie tak dawno w latach siedemdziesiątych kiedy stawiałem pierwsze kroki na rusztowaniach o dziesiątej minut trzydzieści było tak zwane śniadanie. Mnie młodego majster wysyłał do sklepu i nie po bułki i kefir a po litra, gazetę, pasztetówkę i kaszankę. Liter na trzech było w sam raz i po śniadanku robota paliła się w rękach i zanim się człowiek spostrzegł był fajrant. Po fajrancie szło się do Misiaczka nieopodal Radzymińskiej bo człowieka suszyło z lekka od kurzu na budowie. Nie było to jakieś wielkie pijaństwo ot po prostu cztery sety czystej dla kurażu pod galaretę z chłodnych świńskich nóżek. Potem szło się do domu na obiad a po nim trzeba było postać z chłopakami pod bramą i obalić przed snem wino lub parę króli.

Minęły lata i w rzeczy samej zostałem emerytem a do tego słomianym wdowcem ponieważ stara do sanatorium pojechała. Korzystając z okazji postanowiłem wpaść na stare śmieci aby powspominać lata młodości. Niestety Misiaczka już dawno nie ma a budynki, które remontowaliśmy zawaliły się lub spaliły zgodnie z obowiązującą modą. Takie czasy. Lazłem Ząbkowską i co widzę? Wpuszczają do Zakładów Spirytusowych! Jako że jestem koneserem alkoholi prostych postanowiłem skusić się i zajrzeć do środka. Patrzę i oczom nie wierzę. Nawet wódka ma tu swoje muzeum! Jak przetarłem ze zdziwienia wzmacniacz optyczny zwany okularami to przejrzałem na oczy. Ktoś bardzo się starał trafić w klimat tego miejsca ale wyszło jak wyszło.

To znaczy wyszedł klimat tylko, że psychodeliczny. Po wódce nawet pitej w znacznych ilościach widzi się różne rzeczy ale nie latające tulipany czy gigantyczne motyle w pastelowych barwach. Owszem raz wracając pod koniec stycznia z sylwestra widziałem na przyjściu dla pieszych przechodzące po pasach konie. Był to początek lat osiemdziesiątych i wódkę wtedy robiono z proszku. A wiadomo, że jak się proszki pomiesza to można różne rzeczy zobaczyć. Mój znajomy widział po wódce z proszku człowieka na księżycu. I nie był to Twardowski. Takie widoki są tylko po proszkach. Znaczne lepszy byłby klimat postindustrialny, który by lepiej pasował do starej fabryki produkującej zacne trunki.

Jak się człowiek nachodzi to i by przepłukał gardło. Przysiadłem przy stoliku a tu same drinki. Wiadomo, że najlepszy drink to spirytus z wodą. Niestety takich tu nie ma. Jak człowiek ma swoje lata to musi uważać co pije co by mu cukier nie skoczył. Z cukrem skacze ciśnienie więc lepiej nie kombinować. Zajrzałem do muzeum wódki ale za bilet trzeba dać trzy dychy. Jest zniżka dla seniorów ale tylko w dni powszednie. Mam dobrą emeryturę gdyż w ZUS-ie papiery pomylili ale trzy dychy piechotą nie chodzi. Dobrze, że nie jestem VIP-em bo od nich to ponad pięć dych kasują. Opuściłem teren i w cukierniczym nabyłem flaszkę czystej i popitkę a z trzech dych zostało jeszcze na poranną małpkę. Na Pragę chyba więcej nie wrócę. To już nie moje klimaty.





Imię / nick
Treść komentarza
user DODANE: 08-07-2021 14:49:29 | ~ a
Nie da rady. Sama małpka to ok.10 zł. Czystej z popychaczem za 20 zł się kupić nie da. Wiem, bo podobne c.v. i spostrzeżenia nt. oferty Konesera mam. Ale w pobliżu są miejsca, gdzie za 30 zł 2 lufy i galaretę się dostanie. Z ewentualną dopłatą za oranżadę. Ale do 2 setek to chyba oranżada niezasadnym zbytkiem jest?